5 marzec 2012 r

7 spotkanie – Sługa Boży ks. Prymas Stefan Wyszyński

Nie przerzucajmy odpowiedzialności na innych

wyszynski 

Nie przerzucajmy odpowiedzialności na innych

„„Jedna jest Polska” – Wybór z przemówień i kazań, Wyd. im. S. kard. Wyszyńskiego, 2000 – strona 80

Dzisiaj nieustannie przerzuca się odpowiedzialność
na społeczeństwo, naród, państwo, na układy społeczno-polityczne. Wszyscy są winni. Widzimy winowajców wokół siebie, tylko
„ja jestem niewinny”. (...) Jeżeli będziemy zajmowali się tylko wyrokowaniem, a nie odnową naszego życia osobistego, popełnimy ciężki błąd i pogłębimy schorzenia naszego społeczeństwa. Nie przerzucajmy odpowiedzialności na innych! I w nasze życie osobiste wdarło się mnóstwo zniekształceń moralnych, duchowych, może nawet w zakresie kultury, teatru, filmu, książki. Olbrzymia rzesza ludzi jest obciążona odpowiedzialnością za stan, w jakim się obecnie znajdujemy. To nie jest tylko problem polityczny, chociaż jest
on ważki i doniosły. Wiemy, że ci „potężni” ponoszą najcięższą odpowiedzialność. Ale też w należytej proporcji odpowiedzialność
ta jest „kolektywna”, jak i ustrój jest kolektywny. Musimy więc dobrze zbadać nasze sumienie, w czym my zawiniliśmy.

O tym trzeba pamiętać oprócz stawiania wymagań i postulatów, które bardzo często popiera
się ostatecznymi i najbardziej ciężkimi akcentami — godziwymi, ale nieproporcjonalnymi do szkód, które przynoszą. Należałoby też ocenić proporcję tego środka jako leku, aby użyty w walce z chorobą nie stał się przyczyną jej pogłębienia. Stąd nakaz walki — krzyż walki z wadami osobistymi, rodzinnymi, narodowymi.

Ale z tym wszystkim zawsze wiąże się nadzieja. Boimy się wysiłku, to jest rzecz zrozumiała. Boimy się nawet wyroku, oskarżenia. Jeden z wybitnych polityków niewiele jeszcze zrobił, ale dotknięty oskarżeniem, już się zawzięcie tłumaczy. I po co? Wypadnie trochę ucierpieć, przyznać się do winy, powiedzieć: „Mea maxima culpa!”, ale ostatecznie pozostałem człowiekiem, jestem człowiekiem!

Nie chcemy być surowymi sędziami i możemy przyznać, że nie byłoby wielu grzechów, gdyby człowiek żył w innych warunkach, gdyby mógł swobodnie decydować, wybierać, postanawiać o swoim losie, o swoim życiu, czynach i obowiązkach. Jest cały splot trudności, które dopełniają nieograniczonej alienacji psychiki człowieka. A gdy się to upowszechnia, alienacja sięga nawet w sferę kultury rodzimej
i obyczaju ojczystego tak, iż powstaje niekiedy wątpliwość, azali to jest jeszcze ten sam naród, ochrzczony, mający swoją wielowiekową kulturę i obyczaj narodowy, czy też już nie wiadomo, kogo mamy przed sobą, jakie formacje obyczajowe i intelektualne. Czy człowiek jeszcze żyje w prawdzie, czy myśli wprawdzie, czy nie ukrywa przed sobą swoich własnych myśli z lęku, aby przypadkiem się nie ujawniły? Czy jest szczery w słowach, czy też kamufluje, osłania treść wyrazów, dopuszczając się wobec samego siebie i wobec braci, którym winien prawdę, stałego kłamstwa? Czy niejeden obowiązek, który należy do nas, nie zostaje zaniedbany i nie spełniony tylko dlatego, że wykonanie go odsłoniłoby prawdę człowieka, a to mogłoby być niebezpieczne, mogłoby nas narazić... Czy nie powstaje jakaś nowa, nie znana dotąd linia postępowania, która wyraża się tym, że człowiek myśli i czyta między wierszami, mówi dwuznacznie, a nawet czyni niewyraźnie, aby prawda jego myśli, życia i czynów, która powinna być chwałą i budowaniem, nie stała się dla niego wyrokiem potępienia?

Przychodzą momenty, w których ludzie nabierają odwagi, aby mówić to, co myślą. Wtedy powstaje pytanie: Dlaczego tak późno, dlaczego dopiero dziś mówicie? Gdybyście wcześniej mówili, zapewne uchroniłoby to nasze życie od niejednego nieszczęścia i niejednej niedoli. I jeszcze dziś nie daje się pełnej odpowiedzi na postawione problemy, bo jakieś wyrachowanie czy fałszywa roztropność radzą poczekać. Ale zazwyczaj tak bywa, że po nieszczęściu wielu jest mądrych. I tak się wypowiadają, tak rezonują, tak oceniają i krytykują!... A przez to sami siebie potępiają. Czemu spóźniliście się ze swoimi radami i ocenami? Gdzie byliście, gdy działo się źle? Dlaczego milczeliście?

Gdy w nieszczęściu współczesnym pytamy o przyczyny, raz po raz ujawniają się winowajcy - ten lub ów przestępca, ci lub owi złodzieje, tamci lub inni, liczeni na setki, rabusie dobra publicznego.
Ale to jest mowa o wielkich, a czy nie wypadnie również mówić o średnich, niniejszych i małych, którzy zachęceni przykładem odgórnym, a niekiedy fałszywą organizacją bodźców i przymusów w pracy, czynili podobnie?

Dzisiaj umiemy wyliczać, ile miliardów mamy długów, ale czy znaleźlibyśmy dziś odpowiedź
na pytanie, ile z tego zostało skradzione, zmarnowane, zniszczone przez nieuczciwość, która stała się stylem upowszechnionym, mającym swoje prawo obywatelstwa? Wina jednostek przechodzi
na społeczeństwo. Jakże często usprawiedliwiamy się: człowiek chce się ratować, ma rodzinę itd. Ileż jest takich usprawiedliwień, w które nie wierzy nawet sam usprawiedliwiający się. Stąd powstaje olbrzymia klęska w kraju, rozkład życia domowego i gospodarczego.

Pewnie, że potężną przyczyną jest zanik życia społecznego, wolności społecznej, organizacji społecznych, o które tak dzisiaj ludzie się upominają. Ale można pytać, dlaczego dopiero dzisiaj o tym mówią głośno? A może dlatego, że przez tyle dziesiątek lat milczeli, w nadziei, iż sami jakoś prześlizgną się przez tę sytuację życiową, w jakiej naród żyje. Opóźnienie reakcji protestów pogłębiło deformację życia społecznego i zawodowego tak, że już nie sposób dzisiaj uczciwie mówić o pracy i obowiązkach płynących z niej, dlatego że wszystko wydaje się nieuczciwe, nieszczere, nieprawdziwe. Człowiek musiałby podźwignąć się z głębokiego trzęsawiska kłamstwa, nieprawdy i nieszczerości, z lęku,
z pospolitego wyrachowania i tchórzostwa, aby mogła zacząć się prawdziwa odnowa moralna naszego społeczeństwa.

Dzisiaj wspomina się bardzo często powstania polskie, które były zrywami narodu, by go ratować. Sprzedano Polskę na Sejmie Grodzieńskim w 1794 roku po prostu kawałkami. Jej rozkład moralny był straszny. Może się dziś komuś wydawać, że ktoś ma nas ratować. Powiedziałem w katedrze warszawskiej w dniu 6 stycznia „Nie możemy handlować naszą Ojczyzną, nie możemy też liczyć na to, że ktoś nas zbawi”. Zbawi nas tylko Pan nasz Jezus Chrystus, jeśli zaufamy Jego Ewangelii i rozpoczniemy rzetelną odnowę duchową od siebie, nie oglądając się na innych, lecz zaglądając we własne sumienie. Pamiętajmy, że ludzie ze starymi nałogami nie odnowią Ojczyzny. Chrystus domagał się tego, gdy mówił: „nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują (Mt 9,17)”. Jeżeli w Polsce robi się teraz nowe wino, to trzeba pamiętać, ze należy je wlewać w nowe dusze, w nasze serca, w nowe myśli, w zdrową wolę społeczną. Dopiero wtedy Ojczyzna zdoła się podnieść, podźwigając z tej niedoli. Potrzeba Ojczyźnie naszej Bożego Pokoju i ładu.

W Ojczyźnie naszej przeżywamy nie tylko kryzys społeczny, gospodarczy, polityczny
i ustrojowy, ale i moralny. Mogło było wszystko dopisać, gdy jednak zawiedzie człowiek, wtedy to co dopisuje — runie. To jest niewątpliwe. Ale Polacy nie lubią słuchać takich rzeczy. Chętnie ubezpieczają się prze rzucaniem odpowiedzialności na innych, jedni na drugich. A tymczasem ktoś musi powiedzieć: Naród się musi spowiadać, musi bić się w piersi i powiedzieć o sobie tak, jak Chrystus powiedział o oskarżycielach niewiasty przyłapanej na grzechu: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”.

Musimy to powiedzieć wszystkim! Zamiast bawić się powtarzaniem najrozmaitszych dowcipów, chciejmy zrozumieć tragizm sytuacji, tym więcej, że łatwiej jest uleczyć katastrofę gospodarczą
niż moralną. To przychodzi o wiele trudniej. Musimy się tego podjąć.

Myśli wyszukane Sługi Bożego ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego

 

Kościół wymaga od nas

naprawdę tylko jednego: miłuj!

Uległość Kościołowi to uległość miłości.

 

 kwiatek

 

kwiatek 

 

Jaka to wielka umiejętność

dochować tajemnicy, być dyskretnym,

nie podsłuchiwać, nie podpatrywać.

To wielka sztuka i wspaniała szlachetność.

 

Nigdy nie możemy dopuścić do tego,

aby w naszym rozumieniu ktoś

był do tego stopnia mało wart,

iżby nasza "królewska dostojność"

nie mogła schylić się do jego nóg.

 

 

 kwiatek

 

 

 

kwiatek 

 

Nie trzeba ciągle innych

ganić, karcić, wytykać.

Należy zawsze odwoływać się do Bożych wartości, które są w każdym człowieku, chociażby ten człowiek był

najbardziej sponiewierany i zniszczony.

 

Pochwała i uwielbienie

to najbardziej szczytna modlitwa, odpowiadająca woli Boga, jest

to zarazem modlitwa najbardziej pozytywna. Przez żadną inną modlitwę tak się

nie sycimy, jak przez modlitwę pochwalną.

 

 

 

 

kwiatek 

 kwiatek

Stół, łyżka i miska nie mogą oddalić

nas od Ojca Niebieskiego i Jego dzieci, przeciwnie mają nas zbliżyć do siebie

tak jak łamanie chleba

otwierało oczy uczniów na Chrystusa.

 

Coraz częściej dochodzi się dzisiaj

do przekonania, że nie ma sensu

wyliczanie dzielących świat różnic,

natomiast wielką mądrością

jest wynajdywanie takich mocy i wartości, które jednoczą wszystkich ludzi.

 

 

 

kwiatek 

 

 

 

 

 

 kwiatek

Wielkim nieszczęściem współczesnego świata jest to, że ludzie nędznie o sobie myślą,

bo do tego nędznego myślenia o sobie dorabiają później nędzny styl życia

i łatwo się usprawiedliwiają.

Mówią nieraz: nic dziwnego,

przecież to tylko człowiek,

może więc mieć nędzne życie..

Gdybyśmy odmienili styl oceny człowieka

i raczej mówili: to przecież aż człowiek!

 

Chrześcijanin nie może być zamknięty tylko w swoich osobistych przeżyciach religijnych. Nie może mówić jak uczniowie na Taborze: "Panie, dobrze nam tu być,

uczyńmy trzy przybytki",

zamknijmy się w nich i zostańmy tutaj. - Każdy z nas, mając w swej duszy radość człowieka wierzącego, musi odważnie wyjść do ludzi cierpiących, udręczonych, potrzebujących, zwłaszcza pozbawionych wiary i głodnych Boga,

bo "wiara bez uczynków martwa jest".

 

 

 

 

 

kwiatek 

 

 

 

 

kwiatek 

Chrystus Pan chciał nauczyć nas

sztuki łączenia spraw nieba i ziemi.

Chciał ukazać harmonię rzeczy niebieskich

i ziemskich, budząc w nas taką samą wrażliwość na sprawy niebieskie i ziemskie, nadprzyrodzone i przyrodzone.

Chciał nauczyć nas Bożego chodzenia

po ziemi i dążenia do nieba

przez Bożą ziemię.