7 spotkanie „Rok Kapłański: Wierność Chrystusa, wierność kapłana”: Nadzieja Proboszcza z Ars

Nadzieja Proboszcza z Ars
W słowach Proboszcza z Ars najpiękniejsze porównania były zawsze związane z pragnieniem nieba. Często przywoływał w nich obrazy: jaskółki, która prawie nigdy nie siada na ziemi, a jedynie zniża czasem lot i szybko wzbija się ponownie; płomienia skierowanego zawsze ku górze; czy też balonu napełnionego lekkim gazem, który ulatuje w niebo, gdy tylko puści się sznurek. Mówił:
Serce skłania się zawsze ku temu, co kocha najbardziej: serce pysznego ku zaszczytom, skąpca ku bogactwom, serce mściciela obmyśla zemstę, a myśli bezwstydnika staje krążą wokół sprośnych przyjemności. O czym pomyśli dobry chrześcijanin? Ku czemu zwraca swe serce? Ku niebu, gdzie mieszka Bóg - jego skarb.
W niebie nasze serce będzie tak zatopione, zanurzone w szczęściu miłowania Boga, że nie będziemy tam już zajmować się ani sobą, ani innymi ludźmi, a jedynie samym Bogiem.
Ksiądz Vianney często opowiadał następującą historię:
Pewien mnich obawiał się, że w niebie będzie mu się nudziło. Bóg postanowił więc wyprowadzić go
z błędu. Któregoś dnia, spacerując po klasztornym ogrodzie, mnich dostrzegł małego ptaszka, skaczącego z gałęzi na gałąź, który wydawał się być z każdym swym ruchem coraz piękniejszy. Ptak stawał się tak piękny, że zakonnik nie mógł już oderwać odeń wzroku i zaczął podążać za nim, chcąc go schwytać. W pewnej chwili zatrzymał się, gdyż zdawało mu się, że spędził w ogrodzie dobre pół godziny. Czym prędzej wrócił do klasztoru, lecz jakże się zdziwił, widząc przy drzwiach nieznanego brata, który także go nie rozpoznał. Zdziwienie mnicha wzrosło jeszcze bardziej, gdy przemierzając cały klasztor wszędzie napotykał nieznane, nowe twarze.
- Gdzie się podziali nasi ojcowie? - pytał. Mnisi patrzyli na niego ze zdziwieniem.
Wreszcie, gdy powiedział im, jak mu na imię, zajrzeli do ksiąg zakonnych i zobaczyli, że wyszedł do ogrodu sto lat temu i ślad po nim zaginął.

Modlitwa za kapłanów Pawła VI
Panie, daj im serce wielkie, otwarte na Twoje zamysły i zamknięte na wszelkie ciasne ambicje, na wszelkie małostkowe współzawodnictwo międzyludzkie. Serce wielkie, zdolne równać się z Twoim i zdolne pomieścić w sobie rozpiętość Kościoła, rozpiętość światła, zdolne wszystkich kochać, wszystkim służyć, być rzecznikiem wszystkich. Amen

O nadziei
Nadzieja jest największym szczęściem człowieka na ziemi. Jedni ludzie mają jej nadmiar, innym jej brakuje. Niektórzy mówią sobie: "Zgrzeszę jeszcze raz. Co za różnica, czy powiem na spowiedzi, że popełniłem ten grzech trzy czy cztery razy?" To tak, jakby dziecko powiedziało do ojca: "Jeszcze raz uderzę cię w twarz. Co za różnica, czy spoliczkuję cię trzy czy cztery razy, i tak wiem, że mi wybaczysz”.
Wiara uczy nas, że Bóg widzi wszystko, że jest On świadkiem naszych czynów i naszych cierpień. Natomiast cnota nadziei każe nam całkowicie zdać się na Jego wolę, z przeświadczeniem, że On będzie nas nagradzał przez całą wieczność. To ta wspaniała cnota w cierpieniach podtrzymuje męczenników, w pokutach – pustelników, w boleściach – chorych. Nadzieja nakazuje nam, byśmy wszystko, co robimy, robili w błogim przekonaniu, że otrzymamy zapłatę wieczną.
Aby nasze uczynki miały zasługę na życie wieczne muszą łączyć trzy warunki: wiarę, nadzieję i miłość. Nadzieja pociesza i podtrzymuje nas w doświadczeniach i krzyżach, jakie Bóg na nas zsyła. Pięknym przykładem może być siedzący na śmietniku, pokryty od stóp do głowy trądem Hiob. A jednak pomimo swojego opłakanego stanu nie przestał Hiob pokładać nadziei w Panu, nie stracił otuchy, nie popadł w rozpacz – wyraźnie powiedział, ze Bóg będzie jego zbawcą i nagrodą.
Oto jak postępujemy wobec Boga. Mówimy sobie: "W tym roku jeszcze się pobawię, pochodzę na tańce i do kabaretu, a nawrócę się w przyszłym roku. Jak tylko zechcę wrócić do Boga, na pewno przyjmie mnie z powrotem”. To prawda, że [względem nas] Bóg nie jest złośliwy. Jest jednak sprawiedliwy! Czyż sądzicie, że będzie liczył się z waszą wolą, że po tym jak przez całe życie Nim gardziliście, naraz "rzuci się" wam na szyję? Istnieje miara łaski i [miara] grzechu, po przebraniu, której Bóg się wycofuje. Co powiedzielibyście o ojcu, który w taki sam sposób traktuje dziecko grzeczne i psotnika? Powiedzielibyście: "Ojciec jest niesprawiedliwy, nie czyniąc różnicy między tymi, którzy mu wiernie służą, a tymi, którzy Go obrażają”.
Prawdziwa nadzieja nigdy nie ginie, przypisuje swoje cierpienia grzechom. Mieć nadzieję, to wzdychać za czymś, co ma nas obecnych przyszłym życiu uczynić szczęśliwymi, to gorąco pragnąć uwolnienia obecnych nieszczęść doczesności, to pożądać dóbr takich, które nas mogą zaspokoić całkowicie. Jak wielka jest miłość Boga, tak wielką ufność powinniśmy w Nim z tego powodu pokładać. Także potrzebach doczesnych miejmy nadzieję w Panu. On nigdy nas nie opuści, choćby nawet miał sprawić cud.
W obecnych czasach tak mało jest w ludziach wiary, że albo grzeszą zuchwałą nadzieją, albo zwątpieniem. Czasem ktoś mówi: "Za wiele złego w życiu zrobiłem; Bóg nie może mi przebaczyć”. To jest ciężkie bluźnierstwo, gdyż zakłada, że miłosierdzie Boże jest ograniczone, podczas gdy ono nie ma żadnych granic, jest nieskończone. Gdybyście popełnili tyle grzechów, że wystarczyłoby ich, aby zgubić całą parafię, to jeśli się wyspowiadacie, żałujecie za grzechy i macie szczerą wolę już nigdy ich więcej nie popełnić, Bóg wam wybaczy.

Nie traćmy otuchy, kiedy dokuczają cierpienia, trudy, smutki i choroby. Niech nas wtedy pociesza i podtrzymuje nadzieja nieba.
I my także doznając pogardy czy też w inny sposób będąc doświadczani, nie upadajmy na duchu. Nie zapominajmy, ze jesteśmy uczniami Chrystusa Pana, którego znieważono i prześladowano. W chorobach i smutkach nie traćmy pamięci o Bogu.
Nadzieja święta każe nam robić wszystko w tej intencji, abyśmy się podobali Bogu – nie światu. Kto nie ma cnoty nadziei to wszystko robi dla świata, dla zdobycia sobie miłości i szacunku ludzi, taki człowiek nie przywiązuje uwagi do nagród niebieskich.
Był kiedyś pewien kapłan, który w swoich kazaniach często mówił o nadziei i Bożym miłosierdziu. Innych podnosił na duchu, lecz sam wątpił. Gdy skończył kazanie, podszedł do niego młody człowiek i poprosił o spowiedź. Kapłan zgodził się i młodzieniec wyznał mu swoje grzechy, a potem dodał: "Ojcze, wyrządziłem tyle zła, na pewno będę potępiony”. "Przyjacielu, co ty mówisz? Nigdy nie wolno tracić nadziei”. Młody człowiek wstał od kratek konfesjonału i odparł: "Ojcze, mnie przestrzegasz przed zwątpieniem, a sam w nim trwasz”. Do serca spowiednika wpadł promień światła i kapłan natychmiast wyrzucił stamtąd zwątpienie, wstąpił do klasztoru i został wielkim świętym. Bóg zesłał mu anioła pod postacią młodzieńca, aby pouczyć go, że nigdy nie należy poddawać się zwątpieniu.
Bóg jest równie skory do tego, aby nam przebaczyć, gdy Go o to prosimy, jak matka, która biegnie ratować swoje dziecko, które wpadło w ogień.
Poucza nas Pan Jezus, że zawsze powinniśmy pokładać ufność w Bogu – tak w potrzebach duszy jak i ciała. Nasza nadzieja powinna być powszechna – to znaczy uciekajmy się do Boga w każdej potrzebie.
W ciężkich walkach i pokusach pokładajmy ufność w Jezusie Chrystusie. W chorobach i smutkach strzeżcie się rozpaczy. Przez choroby i smutki Pan Jezus sam nas nawiedza, dając w ten sposób dowód Swojego Miłosierdzia i okazję do zbierania zasług na życie wieczne.
Pan jest dla nas jak matka, która nosi swoje dziecko na rękach. Malec jest nieznośny, kopie ją, gryzie i drapie, lecz ona nie przejmuje się tym, wie bowiem, że gdyby je postawiła na ziemi, upadłoby, gdyż jeszcze nie umie samo chodzić. Tak też postępuje z nami Bóg. Znosi nasze złe traktowanie, naszą arogancję i przebacza nam wszystkie wybryki, lituje się nad nami, pomimo że Mu się sprzeciwiamy.

Myśli Św. Jana Vianney’a
Jeśli ktoś korzysta z nauczania, ma zawsze szansę. Jeśli zagubi się na niewłaściwej drodze, jest zawsze nadzieja, że wcześniej czy później wróci do Boga, choćby miało to miejsce w chwili śmierci.

Ten, kto przyjmuje Komunię św., zatraca się w Bogu, jak kropla wody w oceanie. Nie można ich już rozdzielić.
Kiedy jesteśmy przed Najświętszym Sakramentem, zamykajmy oczy, a otwierajmy nasze serca. Pan Bóg ofiaruje nam swoje.

Gdyby ludzie znali piękno nieba, chcieliby tam iść za wszelką cenę, pozostawiliby świat w spokoju.
Gdybyśmy dobrze pojęli nasze szczęście, moglibyśmy niemal powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwsi niż święci w niebie. Oni żyją ze swoich zasobów, nie mogą nic zarobić, my natomiast możemy nieustannie powiększać nasz skarb.

Nie ma nic tak pięknego jak czysta dusza! Gdyby ludzie to rozumieli, nie byliby w stanie utracić czystości. Dusza czysta jest wolna od miłowania rzeczy ziemskich i samej siebie.
Gdy człowiek zachowuje swoją niewinność, czuje, jakby niosła go ku górze miłość Boga, tak jak orła niosą jego skrzydła.

Mamy zawsze dwóch sekretarzy: złego ducha, który zapisuje nasze złe uczynki, by nas oskarżyć, i naszego dobrego anioła, który zapisuje dobre czyny, by nas usprawiedliwić w dniu sądu.