Duszpasterstwo Bankowców w Warszawie

www.bankowcywarszawa.pl

e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 2 marca 2020 r.

4 spotkanie –

Bitwa Warszawska 1920 roku - relacje

 

Walki pod Warszawą

13 sierpnia, piątek. Upadek Radzymina. Jedyne, czego można oczekiwać w najbliższych godzinach to totalna klęska, upadek Warszawy, upadek niepodległej Polski. Na cud zwycięstwa nad bolszewikami bynajmniej się nie zanosi ... Tylko cud może przerwać nacierającą nawałę bolszewików. Dla zaistnienia cudu potrzebne są żertwy ofiarne

Oto dwóch nieznanych sobie ludzi, ksiądz Ignacy Skorupka i żołnierz, porucznik Stefan Pogonowski, dobrowolnie i w pełni świadomie przygotowują się do tej roli. Ich wybraństwo i misja zostaną potwierdzone przez Boga ukazaniem się nad nimi, w chwili śmierci, Bogurodzicy.

Będzie to pierwsze w historii naszego narodu publiczne zjawienie się Bożej Matki. Publiczne, bo widziane przez kilkuset bolszewickich świadków jednocześnie.

 

1. Walki pod Ossowem

Ks. Ignacy Skorupka przed wymarszem na front uregulował wszystkie sprawy doczesne. Odbył spowiedź generalną (u oo. Kapucynów na Miodowej) i sporządził testament, w którym czytamy:

„Dług za wpisy szkolne spłacam swym życiem. Za wpojoną miłość Ojczyzny płacę miłością serca”. „Proszę mię pochować w albie i ornacie”.

14 sierpnia, sobota, wiglia Uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Na łąkach, przedpola Warszawy, wiosek Ossów, Leśniakowizna i Turów, trwają krwawe zmagania z bolszewikami o dostęp do stolicy. O świtaniu bolszewicy rozpoczynają gwałtowne natarcie.

 
     


Gdy kompanie ruszyły, kapelan Skorupka podbiegł do dowódcy Słowikowskiego i gorąco prosił by mógł „iść razem z żołnierzami i wziąć udział w tej pierwszej bitwie”. Dowódca kompanii wyraził zgodę.

Ogień nieprzyjacielski się wzmagał. Ksiądz Skorupka, widząc załamanie się szyku, wybiegł przed swoich towarzyszy. Był w pierwszej linii. Sam prowadził tyralierę, zagrzewając młodocianych żołnierzy do walki. "Porwany wewnętrznym nakazem [ ... ] ruszył w tyralierze ksiądz Skorupka w komży, w fioletowej stule, z krzyżem w ręku, który miał dodać odwagi tym bardzo młodym żołnierzom, od których Bóg i Ojczyzna zażądali nadludzkiej ofiary”.

Nikt nie zauważył, kiedy zginął.

Nikt nie przypuszczał, że chwila śmierci kapłana będzie punktem zwrotnym bitwy pod Ossowem i punktem zwrotnym w dziejach wojny 1920 roku: "Ofiara kapłańskiego życia, świadomie i dobrowolnie złożona na ołtarzu Ojczyzny wydała stukrotny plon. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami.

2. Walki pod Wólką Radzymińską

15 sierpnia. Wólka Radzymińska. Była głęboka noc. Przednie straże bolszewickiej 27. Dywizji wyraźnie widziały łunę świateł nad Warszawą - miały przed oczami prawie osiągnięty cel wielomiesięcznej marszruty! Od zajęcia stolicy Polski, Paryża Wschodu, dzielił ich tylko czas nocnego wypoczynku ...

Nagły, brawurowy i samowolny atak pododdziału porucznika Stanisława Pogonowskiego wywołał nieopisany popłoch wśród śpiących i niespodziewających się niczego bolszewików. Porucznik Pogonowski w żaden sposób nie mógł wiedzieć, że "atakuje najczulsze miejsce armii bolszewickiej”. Wywiązała się zacięta walka, w rezultacie której sołdaci nie tyle się wycofali, ile uciekli z pola walki! Ta brawurowa samowola (niezrozumiała może i dla samego Pogonowskiego) najwyraźniej miała źródło w natchnieniu Bożym! Porucznik oddał życie na polu walki.

Był to początek końca pochodu Armii Czerwonej w drodze na podbój Europy! Tak oto zaczęło się spełnia proroctwo Najświętszej Maryi Panny, blisko pół wieku wcześniej (dokładnie 47 lat) przekazane słudze Bożej Wandzie Malczewskiej. "Skoro Polska otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni gnębiciele, aby ją zdusić - ale Moja młoda armia, w Imię Moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę".

Nad ziemią radzymińską, ziemią warszawską wschodził piętnasty dzień sierpnia, uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, dzień Pański, pamiątka Zmartwychwstania Pańskiego - niedziela.

Świadectwa

To dwukrotne ukazanie się Najświętszej Maryi w Ossowie i Wólce Radzymińskiej jest pierwszym w historii naszego narodu publicznym Jej zjawieniem. W obu przypadkach świadkami będą rzesze bolszewików. Świadectwa dawane w obozach jenieckich staną się powszechnie znane dzięki lekarzom, sanitariuszom i innym osobom, które tam posługiwały.

Świadectwa są zgodne i wiarygodne - składają je ludzie programowo nie wierzący w istnienie Boga i Jego Matki!


J. E. kard. Aleksander Kakowski pisze w swoich wspomnieniach: "Bolszewicy wzięci do niewoli opowiadali, że widzieli księdza w komży i z krzyżem w ręku”

"Bardzo. łatwo wielu można pokonać rękami małej liczby, bo Niebu nie czyni różnicy, czy ocali przy pomocy wielkiej czy małej liczby. Zwycięstwo w bitwie nie zależy od liczebności wojska; prawdziwą siłą jest ta która pochodzi z NIEBA!"(Mch 3,18-19)

Słowa Judy Machabeusza wyjaśniają, jak to się stało, że słaby batalion Stefana Pogonowskiego rozgromił 27 dywizję bolszewicką pod Wólką Radzymińską, i skąd pochodziły błogosławione skutki tego de facto bezprawnego czynu. "Bóg, siła sprawcza wszystkiego, pisze prosto, nawet na krzywych liniach.

Historycy zgodni są co do tego, że Pogonowski zapoczątkował zwycięstwo polskiej dywizji. Jednak jest to tylko część prawdy! Bo oto do walki z żołnierzami bolszewickimi włączyła się w dniu swego święta Strażniczka Polski, Najświętsza Maryja Łaskawa!

Bolszewiccy jeńcy wzięci do niewoli opowiadali, że podczas nocnego ataku Polaków nagle zjawiła się, unosząc się wysoko nad ziemią, Matier Bożja! Mówili, że niespodziewanie ujrzeli na Ciemnym niebie ogromną kobiecą postać, jakby promieniującą światłem, potężną i pełną mocy. Nie był, to ani duch, ani zjawa! Bolszewicy wyraźnie widzieli Świętą Postać jako żywą osobę! Wokół Jej głowy jaśniała świetlista aureola, w jednej dłoni coś trzymała, jakby tarczę, od której odbijały się wystrzeliwane przez Rosjan pociski i powracały, by eksplodować na ich własnych pozycjach!

Bolszewicy wyraźnie widzieli, jak poły Jej szerokiego, granatowego płaszcza unosiły się i falowały na wietrze, zasłaniając łuny widoczne nad Warszawą.

Szczegóły ukazania się Najświętszej Dziewicy znamy również z relacji świadków pośrednich - mieszkańców wsi, do których dotarli oszaleli z grozy bolszewicy, szukający gdziekolwiek jakiegokolwiek schronienia.

Uciekinierzy byli w stanie szoku nerwowego! Mieli przerażone, wytrzeszczone oczy, szczękali zębami, zachowywali się bezrozumnie usiłując schować się gdziekolwiek, choćby w psiej budzie! Na klęczkach błagali Polaków o ukrycie, otwarcie przyznając, że ratują się ucieczką przed "CARYCĄ - MATIER BOŻJU!" (Świadectwo dane na antenie Radia Maryja 15 sierpnia 2006 r.)

Ksiądz Wiesław Wiśniewski przekazał wspomnienia swego stryja, Bolesława, mieszkańca parafii Zambrów: "Około 20 sierpnia wycofujący się w rozsypce bolszewicy mówili, że do Warszawy szło im się dobrze, Jednak miasta nie zdobyli, ponieważ zobaczyli [ uwidieli ] nad stolicą Matkę Bożą i ... nie mogli z Nią walczyć! Mówili też, że pod Warszawą KTOŚ zabrał im zdolność dowodzenia i chęć do walki".

Podobne świadectwa dawali również w innych miejscowościach wschodniej Polski. Nietrudno odgadnąć, KTO pozbawił nieustraszonych bolszewików zdolności dowodzenia i chęci do walki. Tym KIMŚ mogła być jedynie, i rzeczywiście była to Najświętsza Maryja, Matka Łaskawa, której przed 268 laty lud Warszawy zawierzył obronę Królestwa polskiego i jego stolicy, obierając ją Strażniczką Polski i Patronką Warszawy aktem Votum Varsaviae.

Świadkowie ukazania się Bogurodzicy

Ksiądz Zdzisław Król przytoczył świadectwo gospodyni ze wsi pod Radzyminem, u której nieprzytomny z przerażenia krasnoarmiejec szukał kąta do ukrycia się. Wstrząśnięty mówił, że widział na własne oczy, jak Matier Bożja brasala puli! [ Matka Boża rzucała (odrzucała) pociski! ]

Bolszewicy byli ludźmi twardymi, nie ulegali lękom. Jednak widok majestatycznej postaci


Bogurodzicy, jakby zawieszonej na niebie, wywołał wstrząs. Obudził zagłuszone sumienia i ... wiarę. A sumienia te, które teraz, w obecności Najświętszej Dziewicy doszły do głosu, wołały, oskarżały i przypominały o popełnionych niegodziwościach, mordach, gwałtach i okrucieństwach!

Każdy z nich czuł, że powinien paść na twarz, by oddać Matce Bożej cześć, by błagać o wybaczenie straszliwych win, by żebrać o zmiłowanie!

Jednocześnie serca przepełniała trwoga! Uczucie to przeważało i bolszewicy, ogarnięci panicznym strachem, uciekali na łeb, na szyję, porzucając tabory, działa i amunicję.

Nikt z krasnoarmiejców nie myślał o konsekwencjach ucieczki z pola walki, nikt nie lękał się sądu polowego. Wszyscy śmiertelnie bali się Maryi! Ochłonęli dopiero pod Zambrowem, gdzie wstrząśnięci opowiadali chłopom:

Wy etawo nie widieli.

Tuda pod Warszawoj stojała bolszaja armija.

My tuda widieli Bożiju Matier;

katoraja zaslanijala Polijakow".

Wyście tego nie widzieli.

Pod Warszawą stała wielka armia.

Myśmy tam widzieli Bożą Matkę,

która osłaniała Polaków.

I oto, wbrew solennym zapewnieniom komisarzy, że Boga nie ma, sołdaci świadczyli o Jego istnieniu - wszak na własne oczy oglądali Bożą Matkę! Jej postać nie była urojeniem, widmem czy duchem. Obserwowali Niebiańską Niewiastę działającą! Widzieli, jak odrzucała wystrzelone w kierunku Polaków pociski! Czy nie jest ironią losu, że prześladowcy wiary i mordercy księży katolickich stali się naocznymi świadkami zjawienia się Najświętszej Maryi? Wrogowie krzyża, programowi ateiści, chętnie i dobrowolnie składali świadectwa istnienia Bogurodzicy!

Jaki pogląd mieli bolszewicy na temat istnienia Boga, dowiadujemy się z relacji ks. Wiktora Mieczkowskiego, proboszcza parafii św. Idziego w Wyszkowie. Bolszewicy mówili: Chrystus był pierwszym rewolucjonistą, za rewolucję oddał życie, a kościół wypaczył jego idee, ucząc o wolnej woli, której nie ma i być nie powinno. Komuna tak wychowa człowieka, że tylko dobrze robić będzie. [ ... ] Nie ma ani Boga, ani duszy, więc tylko na ziemi trzeba używać, a wy nie okłamujcie ludzi, obiecując im niebo".

Jak już wspominaliśmy, bolszewików, którzy widzieli Matkę Bożą w Wólce Radzymińskiej, można było liczyć na setki. Paradoksalnie byli oni świadkami obiektywnymi i rzetelnymi, co gwarantował ich laicki światopogląd. Przekonano ich, że Bóg nie istnieje! Wpojono pogląd, że Pismo Święte jest jedną z baśni tysiąca i jednej nocy, zbiorem podań i legend!

O zjawieniu się Najświętszej Dziewicy na ziemi radzymińskiej podczas pochodu Sowietów na Warszawę wiedzieli pewnie także fundatorzy pamiątkowej kaplicy, wzniesionej w roku 1926 na Cmentarzu Poległych w Radzyminie.

Świadczy o tym inskrypcja wskazująca, że kaplica jest wotum dziękczynnym za zwycięstwo odniesione dzięki Opatrzności Bożej.